czwartek, 2 lutego 2017

Jak wyjść ze strefy komfortu


Jesteśmy tak zakorzenieni w naszym ulubionym i bezpiecznym miejscu, że nasz umysł podświadomie torpeduje wszystko co mogłoby ten stan zmienić. Między innymi jest to odkładanie  zadań na później. Zjawisko to wielu osobom spędza sen z powiek, więc w Internetach pełno jest przepisów  na radzenie sobie z tą irytującą przypadłością.


Jednak między czytaniem a praktycznym wykorzystywaniem zdobytej wiedzy istnieje nieskończona przepaść. Celowo piszę “nieskończona”, bo gdybym tylko określił jej wielkość, natychmiast zostałaby wypełniona ludźmi, którzy próbowali i się nie udało. Trzeba mieć świadomość, że za pierwszym razem się nie uda.
Za drugim, piątym, dziesiątym i pięćdziesiątym którymś też się może nie udać. Tylko nielicznym starczy samozaparcia. W zmaganiach z niechęcią do działania czy prokrastynacją najważniejsze jest ni mniej ni więcej tylko... podjęcie działania. Dobry żart, no nie? Niestety to nie żart tylko konieczność. Tylko tyle i aż tyle.

Nie chodzi jednak o rzucenie się na głęboką wodę i wystartowanie do najtrudniejszego zadania z listy tylko o podjęcie jakiegokolwiek działania. Nawet proste wyjście z psem na krótki spacer będzie już małym sukcesem, tym bardziej, że pies nie skrytykuje naszego działania a wręcz przeciwnie :-).

Jak "Seksmisja" może nam pomóc w zmaganiach z prokrastynacją?

W tym kultowym filmie dr. Berna powiedziała:

- Zdrowy organizm żyje i działa, tylko chory zastanawia się nad sobą.

Miała rację. Działanie to takie niby proste coś do czego  piekielnie trudno jest się zmusić. Czasami wręcz fizycznie odczuwamy jakąś siłę, która nie pozwala ruszyć tyłka z kanapy. Nie muszę chyba dodawać jak to utrudnia codzienne funkcjonowanie.

Niestety podjęcie działania jest kluczem do wszystkiego. Nie da się wygrać z odkładaniem spraw na później tylko przez czytanie choćby i najlepszych blogów i forów motywacyjnych.

Pierwsze podejścia do podjęcia działania nie są łatwe. Przeczytałeś  już sporo teorii więc logicznym następstwem powinno być praktyczne zastosowanie zdobytej wiedzy. Zamykasz z trzaskiem komputer, zrywasz się z krzesła pełen pozytywnej energii zerkasz na pierwsze z brzegu zadanie na liście i... i DUPA...

Pozytywnej energii starcza tylko na podejście do okna, pokontemplowanie krajobrazu i ewentualnie napicie się wody. Potem zmęczony i zniechęcony ostatkiem sił otwierasz komputer i zaczynasz przeglądać fejsa lub po prostu walisz się na kanapę. Właśnie przegrałeś. Innymi słowy poniosłeś porażkę. Tak niestety kończy się większość bitew w ciężkiej wojnie z samym sobą.

Na tym etapie najłatwiej odpuścić. Powiedzieć sobie: nie dam rady, to nie dla mnie, jest za ciężko, nie zmienię się. Będzie ciężko. Nie oszukujmy się. Będzie jeszcze ciężej. Bo nie walczymy z prokrastynacją, niechęcią do działania czy ze słomianym zapałem.

Walczymy tylko i wyłącznie z samym sobą, ze swoją słabością.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo, że wystarczy tylko trochę się wysilić i potem będzie już z górki. Znasz siebie samego. Nikt inny nie wie jaki potrafisz być kreatywny w wymyślaniu nieskończonej ilości wymówek, żeby tylko nie podjąć działania. Dlatego musisz się nastawić na długą i wyczerpującą wojnę.

I oby to nie była Wojna Trzydziestoletnia.

Porażka jest nieodłącznym elementem pracy nad sobą. To taka Hydra o wielu głowach, które trzeba skutecznie poucinać. Niestety nie jest to takie proste jak piszą w Internetach. Zaraz podniosą się głosy tych, którym się udało. Chwała im, ale są egzemplarze bardziej oporne lub mające trudniej.

Teoretycznie porażka jest po to aby rzucić Cię na kolana i pozwolić wyciągnąć wnioski. Następnie powinieneś podnieść się i próbować dalej. Brzmi to nieźle, ale tylko teoretycznie. Nie każdy ma na tyle silną psychę, żeby znieść porażkę i jeszcze wierzyć, że przybliża ona do osiągnięcia celu.

Dla przeciętnego Kowalskiego brzmi to jak czysta abstrakcja.

Nie każdy jest w stanie w ogóle dotrzeć do etapu porażki. Co zatem robić? Na przykład możesz się poddać i przestać próbować. W zasadzie nic się nie stanie. Karawana pojedzie dalej a Ty zostaniesz w tym samym punkcie. Wyjątkowo bezpieczna i przyjemna opcja ale przecież nie o to nam chodzi.

W kolejnym artykule poszukamy strategii, które mogą nam pomóc.

1 komentarz:

  1. Ja tu będę zaglądać na pewno. Czekam na więcej. Choćby mały pościk co parę dni.....To dla mnie też będzie motywacja.

    OdpowiedzUsuń